Archiwum listopad 2006


lis 05 2006 poprawa :)
Komentarze: 1

Juz na razie jest ok :) Czuje sie przez to lepiej. Odprezona i zrelaksowana. Jutro wracam do W. i mam nadzieje,ze bedzie dobrze i przyjemnie. Szybko mi minal dlugi weekend w domu, chociaz taki byl spokojny.... zero imprez, dosc wczesnie chodzilam spac. Ale w domu zawsze szybko mija. Ciesze sie,ze widzialam sie sporo z Kamilka. Zwlaszcza, ze ona jak w grudniu bedzie wyjezdzac, to juz raczej na zawsze... :( smutne. Ale teraz jestem juz tak przyzwyczajona do tego,ze jej nie widuje, ze bedzie mi to latwiej zniesc niz wtedy, gdy jechala na rok i tak bardzo nie moglam tego przezyc. Mam nadzieje,ze jak sie urzadzi na dobre, to nas zaprosi do siebie :) I na pewno bedzie musiala przyjechac na moj slub...hmmm ale to chyba predzej ja do niej polece ;P

Taaaa.... kazdy juz sobie idzie/jedzie na swoje i wszyscy sie starzeja. Dzisiaj bylam u moona i sluchalismy roznych starszych kawalkow z naszych imprez.Tak nam sie sentymentalnie zrobilo, ze te czasy juz nie wroca ehhh. Ciezko teraz zebrac wszystkich do kupy. A nawet jak sie uda, to juz nie jestesmy tacy sami. Szkoda tego, ale z drugiej strony, to kazdy z nas jakostam sie realizuje i tworzy sobie swoj swiat... ja na przyklad jestem cala szczesliwa, ze nasze plany z W. sa coraz bardziej wyrazne. Juz sie nie moge doczekac tego mieszkania :)


Spiaca sie robie i ciezko mi sie kleci zdania, wiec ide sie polozyc zamiast tutaj ciagnac ta ponura bajere ;) mam nadzieje,ze jak bede tu nastepnym razem to bede miala juz wiecej info na temat naszej kawalerki :) jejq....staram sie o tym jak najmniej myslec aby nie zapeszyc, ale kurcze nie moge!!! :->

majex : :
lis 03 2006 smutki
Komentarze: 3

Nie chce mi sie nawet o tym pisac, ale ostatnio cos sie psuje. Niby to jest moja wina, ale ja w sumie nie wiem...nie jestem przekonana, ze to wszystko co robie jest az tak krzywdzace. To chyba zalezy od pewnych indywidualnych granic, a niestety kazde z nas, ma je w innym miejscu...i co teraz? Dostaje juz od tego szalu i obledu. Nie ma prawie dnia bez klotni, bez wypominania mi roznych rzeczy. Jak patrze na notki sprzed paru miesiecy, to nie moge uwierzyc, to sie tak szybko diametralnie zmienilo :( Zaczynam miec coraz wieksze watpliwosci, czy on mnie jeszcze kocha.... bo jesli kocha, to jakas dziwna miloscia :(

A najdziwniejsze z tego wszystkiego to jest jeszcze to, ze mamy sie przeprowadzac do jednego mieszkania. I to teoretycznie juz tej zimy! Tak sie cieszylam, zaczelam juz planowac rozne rzeczy i marzyc i w ogole...a on mnie tak przybija mowiac wciaz o tym jaka jestem niedobra i jak bardzo go krzywdze na kazdym kroku. Normalnie nie moge w to wszystko uwierzyc! Wszystko sie tak skomplikowalo...ale jakos nie mozemy sie rozstac mimo,ze jest tak okropnie. Nic z tego nie rozumiem. Ale licze na to, ze jak sie wprowadzimy do "naszego gniazdka" to sie jakos to wszystko uspokoi, bo on bedzie mnie mial bardziej przy sobie i nie bedzie musial byc zazdrosny o wlasne domysly.

Jejku....gdzie jest ten moj W. o ktorym tyle tutaj pisalam? :(

A moze to dlatego, ze rozwod rodzicow, w szkole problemy, ja tez pare razy nie bylam ok (ale nie az tak,zeby szalec z wscieklosci)...? Moze mu przejdzie jak sie wszystko uspokoi i ulozy?

Tylko czy ja dam rade do tej pory nie zwariowac, to nie jestem pewna :

majex : :